SŁOWO NA „K”
| 02 kwietnia 2018Spokojnie 🙂 W artykule nie będą używane żadne wulgaryzmy czy obraźliwe określenia. Słowo na „k”, którym chcemy się dziś zająć, to po prostu „kłamstwo”. Na ile primaaprilisowych żartów nabrałaś się wczoraj? A ile sama zrobiłaś? Trzeba przyznać, że takie niewinne kłamstewka raz do roku, to całkiem zabawna sprawa. Zaraz, zaraz… powiedziałam „raz do roku”? Nie ma co się oszukiwać. Jeśli jesteś rodzicem, mniej lub bardziej poważne mijanie się z prawdą, to pewnie twoja codzienność.
NIEWINNE POCZĄTKI
Mój półtoraroczny syn przechodzi aktualnie fascynację „ioioio”. Ten tajemniczy skrót oznacza wszystkie ratunkowe pojazdy, które są w stanie jechać na sygnale. Tak więc „ioioio” to jego odpowiedź na wszystkie moje pytania. Jak było w żłobku? Czy chce iść na spacer? W co chciałby się ze mną pobawić? A nawet, jaką piżamkę zakładamy na noc. Przy czym warto tu zaznaczyć, że żadnej piżamki z motywem strażackim nie mamy. Udaje mi się go za każdym razem przekonać, że właśnie tego stroju, który zakładamy, nie powstydziłby się żaden strażak czy policjant. Nie ukrywam, że taka gorąca pasja mojego dziecka do służb ratunkowych nierzadko pomaga mi w chwilach kryzysu. Wszystko czego nie chce zrobić mój syn, na pewno chętnie zrobiłby jakiś strażak. Syn chce iść w lewo, a ja w prawo? Na pewno, po prawej przejedzie zaraz jakiś „ioioio”! Czy to są kłamstwa? Sama często się nad tym zastanawiam.
KŁAMSTWO DOOKOŁA ŚWIATA
Wszyscy doskonale wiemy, że kłamstwo ma krótkie nogi, że kłamstwo jest złe, naganne i szkodliwe. Sami zresztą nie lubimy padać jego ofiarą. Tak się jednak dziwnie składa, że najwięcej i najczęściej kłamiemy własnym dzieciom. I są na to naukowe dowody. Badania przeprowadzone przez Gayl Heyman z University of California w San Diego potwierdzają, że rodzice, oczekując od dzieci mówienia prawdy, sami często wykorzystują kłamstwa do osiągnięcia określonych efektów. Co ciekawe, zjawisko to jest powszechne. Kłamią rodzice w Chinach, w Europie, w Ameryce. A jeśli przyjrzeć się procentom, do kłamstw przyznaje się prawie 100% rodziców!
PO CO KŁAMIEMY?
Kłamstwo ma mnóstwo odcieni oraz intencji. Mi ułatwia ubrać syna do snu, komuś innemu pozwoli w spokoju odbyć z dzieckiem wizytę u lekarza, a jeszcze innej mamie pomoże nakarmić dziecko warzywami. Bo przecież „strażak też ubrałby takie ubranko”, bo przecież „zastrzyk tak naprawdę nie boli” i przecież „ukochane maskotki też lubią jeść warzywka”. Brzmi znajomo? No właśnie… Gdyby tak przyjrzeć się temu, co mówimy naszym dzieciom, wychodzi na to, że kłamstwo to nieodłączny element naszego systemu wychowania. Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest przynajmniej kilka.
Pierwszy z nich, to po prostu wygoda. Nie zawsze mamy czas i cierpliwość na tłumaczenie dzieciom różnych zawiłości. Wydaje nam się, że łatwiej dać im prostsze wytłumaczenie, niż poświęcić czas na wyjaśnienia, których i tak nie zrozumieją. A nawet jeśli zrozumieją, to pewnie się i tak z nimi nie zgodzą.
Drugi powód to nie docenianie naszych dzieci, ich inteligencji i stopnia dojrzałości emocjonalnej. W końcu to tylko dzieci. Stosujemy wobec nich inny system wartości, niż ten obowiązujący w świecie dorosłych. Obiecałam córce, że po szkole pójdziemy razem na lody, tymczasem, ani nie mam na to siły, ani czasu. Jakoś się wykręcę. I tak szybko zapomni. Tymczasem, nierzadko, dzieci mają i lepszą pamięć od nas i bardziej klarowny system wartości. Jeśli coś w tym systemie się nie składa w całość, system zaczyna trząść się w posadach.
Trzeci powód? Nasze ambicje. Kiedyś, dawno, dawno temu wydawało nam się, że jeśli tylko bardzo czegoś będziemy pragnęli, na pewno nam się uda. Będziemy codziennie uprawiać sport, jeść sześć porcji warzyw dziennie, czytać jedną książkę tygodniowo, chodzić spać przed północą, uczyć się języków obcych. Ale nie wszystko się udało. Teraz te ambicje przelewamy na swoje dzieci. Dziecko na deser dostanie jogurt, a rodzic zaserwuje sobie parę ciastek do kawki. Na protesty przeciwko takiej jawnej niesprawiedliwości, dziecko usłyszy najprawdopodobniej coś w stylu: „ciastka są takie niesmaczne, mama wolałaby jogurcik, ale zostały tylko ciastka”. I jak w takim mętliku ma odnaleźć się dziecko?
Są też kłamstwa, których w życiu tak byśmy nie nazwali. Poczulibyśmy się wręcz obrażeni, gdyby ktoś nam je zarzucił. Kiedy nasze dziecko zbuduje wieżę z klocków, albo stworzy rysunek, nasza pierwsza reakcja to zachwyt. Wielki, niepohamowany zachwyt nad tym, co dziecko zrobiło wyrażamy niezależnie od poziomu wykonanej przez nie pracy. Jeśli jest szczery – świetnie. Gorzej, jeśli zamiast szczerości wkrada się w nasz zachwyt rutyna.
DAWAJ DOBRY PRZYKŁAD
Każdy rodzic chce być dla dziecka autorytetem. Formalnie, najprawdopodobniej nim jesteśmy. Warto jednak postarać się, aby być też autorytetem naturalnym. Aby nim zostać wystarczy po prostu dawać dobry przykład, być wiarygodnym w tym, co się mówi i robi. Zgodnie z powiedzeniem „lepszy przykład niźli wykład”. Ludziom, a szczególnie tym najmłodszym, najbardziej w głowie zostają te rzeczy, które zobaczą, a nie usłyszą, czy przeczytają. Jeśli mówimy jedno, a potem robimy coś zupełnie innego, sprawiamy, że waga naszych słów w oczach dziecka maleje.
Bądźmy zatem spójni. Mówmy to, co myślimy. Analizujmy i tłumaczmy nasze zachowania i decyzje na głos. Zaangażujmy w ten proces nasze dziecko. Efekty przyjdą, pewnie nie od razu, ale przyjdą. Nie wymagajmy też od dziecka rzeczy, których sami nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Próbujemy zwalczyć w dziecku ciągoty do słodyczy? Dołączmy do niego i sami również pozbądźmy się tego nałogu. Nie uczmy ich emocji, których sami nie jesteśmy w stanie poczuć. Jeśli chcemy nauczyć dziecko szacunku do drugiego człowieka, sami szanujmy innych. To samo tyczy się punktualności, odpowiedzialności, praktycznie wszystkiego.
Nie silmy się na bycie ideałem. Pokażmy naszym dzieciom, że każdemu zdarzają się gorsze chwile, tłumaczmy im nasze emocje. „Płaczę nie dlatego, że coś mi wpadło do oka, ale dlatego, że jest mi smutno, bo jestem zmęczona, bo mam gorszy dzień. Każdemu się to zdarza, synku”. Okłamywane dziecko i tak, prędzej czy później samo odkryje prawdę i będzie zastanawiało się, czemu ją przed nim ukrywamy. Jeśli przedstawimy mu ją sami wcześniej, zaspokoimy jego ciekawość i damy dobry przykład.
Od jutra muszę przemyśleć moją strategię przy ubieraniu syna w piżamę. Jeśli znowu będzie obstawał tylko przy „ioioio” czekają mnie z nim, albo poważne negocjacje, co do wyboru garderoby, albo… polowanie w sklepach na piżamę z prawdziwym wozem strażackim. Innej opcji nie przewiduję! 😉