Święta za nami, Trzech Króli za nami i przyszedł czas, żeby zabrać się poważnie za Nowy Rok. Internety aż huczą od deklaracji i postanowień noworocznych. Wiadomo, jak co roku obiecujemy sobie poprawę… Tylko po co?

Niezmiennie, na top liście  mamy:

  1. Schudnę i wbiję się w ciuchy sprzed ciąży
  2. Będę supermamą i ogarnę wszystko, nawet kosmos
  3. Będę zdrowo gotować
  4. Zacznę biegać/ćwiczyć regularnie
  5. Będę się częściej spotykać z przyjaciółkami
  6. Przeczytam przynajmniej jedną książkę raz na 3 miesiące
  7. Pójdę do fryzjera/kosmetyczki przynajmniej raz na 3 miesiące
  8. Będę oszczędzać
  9.  Codziennie na spacerze będę się uczyć 10 nowych słówek z angielskiego
  10. Poświęcę więcej czasu tylko dla siebie

I co dalej? Lista sobie gdzieś leży. Przekładamy ją z miejsca na miejsce i w końcu ginie gdzieś bezpowrotnie w stercie papierów. Odpływa w pamięciowy niebyt, aż do następnego roku.

Co bardziej zdeterminowane jednostki wieszają sobie listę postanowień w widocznym miejscu… I dopiero wtedy zaczyna się dramat. Mija styczeń, luty, marzec…. Lista łypie na nas jednym okiem, a my udajemy, że jej nie widzimy. W przypływie poczucia winy, obiecujemy liście, że już w kwietniu przystąpimy do realizacji naszych noworocznych postanowień, no bo jakże by inaczej? Przecież to dla naszego dobra, tak? Udobruchana chwilowo lista przestaje łypać. Mija kwiecień, maj… zbliżają się wakacje i trzeba gdzieś wyjechać.  Lista znowu zaczyna łypać, a my jej obiecujemy, że już od września, że z „nowym rokiem szkolnym”. I co? I nic. Coraz bardziej się tylko frustrujemy.  Że jesteśmy takie beznadziejne, nie radzimy sobie z niczym, nie mamy czasu, nie jesteśmy takie super jak mama Janka, która zawsze jest umalowana, ma zrobione włosy i ciągle opowiada, o codziennym joggingu i lekcjach chińskiego, …

A już dramatem wszechczasów jest przepisywanie postanowień noworocznych z ubiegłych lat! Tak, tak. Nie wygląda to najlepiej, prawda?  🙂

I dlatego, postulujemy, abyście nie robiły żadnej listy postanowień noworocznych. Postanowienia noworoczne są do bani! A jeśli już zrobiłyście listę, to przyjrzyjcie się jej uważnie i wybierzcie jedno, ale to naprawdę jedno,  postanowienie i niech to będzie dla Was cel na 2017.  Jeśli uda się Wam wcielić je w życie, choćby w małym stopniu, choćby udało się postawić jeden krok do przodu, to wygrałyście.

My życzymy Wam, żebyście po prostu były lepsze dla siebie samych. Nie bały się „nieogarniać”, prosić o pomoc czy podzielić obowiązkami z drugą połówką.

Życzymy Wam tego z całego serca i trzymamy kciuki! Naszym faworytem jest oczywiście punkt nr 10 z listy – „Poświęcę więcej czasu tylko dla siebie”

Aneta i Marta

Redakcja Mamawokolicy

 

Dodaj komentarz

Chcemy być z Tobą w stałym kontakcie.

Zostaw swojego maila, aby otrzymać darmowe inspiracje, informacje o naszych akcjach, promocjach i najnowszych postach.

Subskrybując newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie podanych danych i otrzymywanie od mamawokolicy.pl informacji handlowych.